wtorek, 20 września 2011

spostrzeżenia

W mojej kochanej l'Ecole nie wystarczy już pełna biurokracja przy wjeździe, oni chcą wiedzieć wszystko o swoich uczniach. I tak kolejnym krokiem była wizyta u lekarza. Co ciekawe, lekarz ten jest upoważniony do wykonania wszelkich badań, jednak jeśli chce się dostać pozwolenie na uprawianie sportu w czasie zajęć, trzeba się udać do innego lekarza i zapłacić mu za wizytę.
Wracając do badań - najpierw odpowiadamy na mnóstwo pytań dotyczących szczepień, przebytych chorób, operacji, u osoby zainteresowanej jak i jej rodziny, przyjmowanych lekach itd, stanie zdrowia. Ale żeby nie było, że lekarz wierzy na słowo, czas na badania - pełne badanie wzroku śmiesznym aparatem (i powtórka alfabetu i liczb po francusku), ważenie, mierzenie, ciśnienie, tętno (a tutaj już bez zaawansowanego sprzętu, zwyczajnie pompując ręcznie), obstukiwanie, macanie, zginanie, prostowanie, zamykanie oczu, wkręcanie żarówki, jeszcze raz pytania o wszelkie choroby.... i nareszcie dostajemy skierowanie na szczepienie (ktoś tu niedopilnował obowiązkowego szczepienia w liceum!) i gotowe. Brakowało tylko pobrania krwi.
W zasadzie teraz to już jestem po pierwszej dawce szczepionki. Trochę ręka boli. To pewnie dlatego się tego nie lubiło za młodu..


A w mieszkaniu hałas jak na dworcu. Nie wiem czy oni tuta mają pojęcie o minimalnej izolacji akustycznej. Dopóki mieszkałam tu na dole sama, ciągle słyszałam kroki, przesuwanie mebli, rozmwy, nawet brzęczenie telefonu - cały hałas z góry. I martwiłam się ile słychać moich hałasów tam. Teraz już się nie martwię, bo jeśli słychać dużo, to ich problem. Nowy lokator wprowadził się do pokoju obok. Ale czuję się, jakbyśmy mieszkali razem - słyszę jego muzykę, filmy, rozmowy, jak by był koło mnie. Ten dom to jest jakiś koszmar akustyczny.


Minus mieszkania w piwnicy - pogodę da się ocenić dopiero jak się wyjdzie na zewnątrz. A i tak mam wrażenie, że to reszta ludzi tutaj mieszka w piwnicy, a nie ja. Ponad 20stopni, piękne słońce, lekki chłodny wiatr - częsta letnia pogoda w Polsce. Tyle że francuzi w tym momencie wkładają kurtki, płaszcze z futerkiem i szaliki. Brzmi to strasznie, wiem, bo sama byłam w sukience z krótkim rękawkiem. Rozumiem gdy hiszpanie mówią, że jest zimno i owijają się chustami, ale czemu tutejsi tak robią? I czy to znaczy, że gdy przyjdzie zima, 3stopnie czy jakoś tak, to będą się bali w ogóle wyjść z domu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz