środa, 7 września 2011

Paryż w pigułce vol.2

3 września - drugi dzień maratonu po Paryżu.

Słońce dalej daje się we znaki - żeby nie opalać dalej dalej rękawków, włożyłam bokserkę. Teraz mam rękawki, pasek od koszulki i pasek od ramiączka stanika. Tak. Ja to wiem jak się opalać...






Kontakt ze światem na razie tylko w hotelu, dlatego opóźnienie w postach. Na dodatek 'darmowe wifi w pokojach' jest darmowe tylko dla mieszkańców tych pokoi, ale korzystać da się tylko na korytarzu, bo superdrzwi nie przepuszczają sygnału ;P
I tak stoję sobie na korytarzu, sprawdzam pocztę i obserwuję koniec świata za oknem, przed którym uciekłyśmy fartem - dobrze, że chciałam skorystać z neta, bo by nas złapało w drodze, a nawałnica to była jakich mało. Zrobiłam zdjęcie, ale nic nie widać - ściana wody przesuwana przez szalejący wiatr zasłania obraz ;P








Wracając do Paryża.
Przesiadałam się na Chatelet - to jest dopiero stacja. Czy może sieć małych stacji. Jak ci się uda wybrać dobre połączenie, to możliwe, że z jednego peronu na drugi będzie się błądziło parę minut po korytarzach, po schodach w dół i w górę, kilka pięter, nawet nie chce się myśleć jak głęboko pod poziomem terenu się jest... Jak oni to zbudowali się pytam? I jak ten Paryż stoi na takiej sieci korytarzy? Chciałabym pójść na zajęcia z budowy sieci metra... (albo nie, bo pewnie za dużo geotechniki ;P)



A no i kupiłam sobie Navigo - mój bilet miesięczny za jedyne 100E/miesiąc. Teraz czuję się jak mieszkanka Paryża (albo raczej przedmieść - tyle stref, taka cena), przykładając kartę do czytnika i przechodząc przez bramkę.




Ania vs francuski  3:1
Prowadzę, bo udało mi się kupić kartę do telefonu. Tutaj robią wielkie rzeczy z kupna zwykłego prepaida. Ksero dowodu, wszystkie dane.. Miałam kupić też internet mobilny, ale się nie udało, bo do tego już w ogóle trzeba masę papierów (coś z banku, ale dokładnie nie określiłam co). W sumie dobrze, skoro mam już to freeWiFi (niech tylko przestanie się co chwilę rozłączać!).














Pod Sacre-Coeur na reszcie spotkałam akcję Free Hugs. Kiedyś chciałam wziąć w tym udział w G-cach, ale chyba organizator w końcu nie dotarł (ciekawe ile ludzi by skorzystało;, tutaj też jednak za bardzo nie wiedzieli o co chodzi).









I karuzeli ciąg dalszy:




Dobre, wiecie jak się nazywa film 'Friends wih benefits' we Francji (plakaty porozwieszane w całym metrze)? 'Sexe entre amis'. Tutaj widzę stawiają wszystko dosłownie ;P






A na koniec męczącego zwiedzania chwila odpoczynku pod księgarnią Shakespeare and Company przy muzyce napotkanych tam muzyków (dziewczyna fajnie improwizowała na skrzypcach do gitary i wokalu chłopaka). Fajnie się ich słuchało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz