Już w domu.
Droga długaśna; trzeba przyznać, że osobie cierpiącej na bóle stawów podróż prawie dobowa autobusem wskazana nie jest.
Tak samo jak i podróżowanie ogólnie dla osób posiadających za dużo rzeczy (ciuchów). Dwie dziewczyny wybrały się na długaśną drogę z domu na miejsce odjazdu, mając na oko 60kg bagażu.
I w tym momencie chciałabym podziękować tym kochanym francuzom (ludziom tam mieszkającym ogólnie) za bycie tak miłymi i pomaganie w noszeniu bagaży po schodach! Kochani ludzie.
A ponieważ blog ten opierał głównie na zdjęciach to i z drogi powrotnej powstała fotohistoryjka.
Po raz ostatni zamykam drzwi do mieszkania:
A bagaże już wyniesione, czekają na wtaszczenie się do do samochodu uczynnego właściciela podwożącego nas na stację.
Pierwsze schody na peron zaliczone, pierwsza pomoc francuzów też, pociąg pusty, dobre miejsce na tyle wagonu zajęte, udało się i wyjść.
I zaczynają się schody: (siedzę ze wszystkim, szczęśliwa, pokonałam 1/3)
Chwila po wtaszczeniu walizek do metra:
I ulga, wyszłam z metra:
Mnóstwo czasu do odjazdu, na place de la Concorde ławek nie ma, ale mi to nie przeszkadza... Btw, pogoda wspaniała...
No i trzeba wrzucić zdjęcie w sieć:
W dzień odjazdu i wesołe koło rozbierali...
Już w autobusie, ostatnie spojrzenia na Paryż...
I po 22 godzinach - zajezdnia w Gliwicach, zderzenie różnych światów:
Home sweet home...
I na tym niestety kończy się ten blog. Przynajmniej na razie.
Do zobaczenia w Paryżu!
Bisous,
Anna