Korzystając ze słońca, marznąc na przenikliwym wietrze.
Sentymentalnie, zaczynając od cmentarzy - sprawdzić odrestaurowany nagrobek Oscara Wilde'a - nie mam zdjęcia przed, ale był cały pokryty napisami i całusami - teraz odgrodzony szybą, a całusy na niej rzucają cienie na nagrobek...
A potem pożegnanie z Cortazarem...
Reszta dnia spędzona na spacerze od cmentarza do Sekwany, gubieniu się i odnajdywaniu, rozmyślaniu nad kierunkami świata i pozycją słońca, no i oczywiście uchwycaniu Paryża ;)
jak to sie stalo,ze na Ciebie jeszcze nie trafilam??Tez tu mieszkam i juz bardzo dlugo szukalam jakiejs blogerki z Paryza:)
OdpowiedzUsuńtiming rzeczywiście nienajlepszy, bo za tydzień wracam do Polski ;)
Usuń« Partir, c'est mourir un peu »
OdpowiedzUsuń