piątek, 17 lutego 2012

pożegnanie

Dziś ostatni dzień byłam sama w Paryżu, więc czas pożegnania nadszedł.
Wyszłam z metra, przywitał mnie smutny, szary, deszczowy Paryż.
Ale gdy tylko zeszłam nad rzekę, powitały mnie dwa bialutkie łabędzie: podpłynęły, patrzyły jak robiłam zdjęcie, a potem ruszyły razem ze mną na "spacer" (mój spacer, ich... spływ?). Niestety wyspa się w końcu skończyła i musiałam je zostawić.



Na Pont des Arts pewien pan zamiast robić zdjęcia otaczającego nas Paryża (ale chyba nie był turystą...) ukradkiem (na ile się da idąc przede mną) zrobił zdjęcie mi. Może wyglądałam jak jedna z tych modelek, co często mają zdjęcia na tym moście robione...



Jadąc drugi raz, na wieczór, do Paryża, po kilku minutach od wybrania miejsca do siedzenia zauważyłam, że jakimś cudem jest to dokładnie to samo miejsce, co rano... Dziwne. Że ten sam pociąg, ten sam wagon, ten sam fotel...
W metrze za to jakiś koleś zabłysnął tekstem na podryw : "przepraszam, czy to metro jedzie na Nation?". A zaraz przed sobą praktycznie miał te migające światełka pokazujące kolejne stacje...

Poszłam też znów zobaczyć nocny Paryż z góry, bo piękny widok.
Pogoda niestety zabrała czubek wieży.


I na sam koniec pobytu w Paryżu widziałam wreszcie coś naprawdę romantycznego - mijając kolejnych ludzi na tarasie Łuku zauważyłam, że właśnie byłam świadkiem czyichś zaręczyn. Piękna sceneria, noc, światła Paryża. Po reakcji dziewczyny domyślam się, że "tak".

Potem ostatni raz zajrzałam do International. Na moje nieszczęście muzyka tego wieczoru słabiej mi odpowiadała. A w dodatku w drodze powrotnej do domu śmierdziałam piwem, dzięki jakiemuś pijanemu kolesiowi, który nie powinien był tańczyć z kolejną szklanką piwa, tworząc wspaniałą fontannę na całą publiczność...
Hill Valley:


2 komentarze:

  1. Kilka błyskotliwych uwag na temat Paryżan.
    http://secretmidnightmagicnico.blogspot.com/2012/07/paryska-sztuka-narzekania.html

    OdpowiedzUsuń