Koniec spacerów i picia wina nad Sekwaną...
Centre Pompidou, jakby ktoś nie wiedział i jedno z moich ulubionych dzieł: okręgi z taśmy z kasety magnetofonowej latające w powietrzu dzięki tajemniczym siłom płynącym z wiatraka dmuchającego od góry.
Chyba nie wrzuciłam nigdy zdjęcia z metra. Voila, metro francuskie. Takie smutne dzisiaj.
I w końcu gdy nie wyglądam już jak turystka i posługuję się francuskim poszłam na turystyczne zakupy.
A dziewczyna w sklepie pomagająca mi znaleźć najlepszą koszulkę pochwaliła mój francuski :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz